piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział XI

*ranek*

Nina

Obudziłam się bardzo wcześnie. Spojrzałam na wyświetlacz komórki. Była 7:23. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Postanowiłam wybrać ciuchy na rozpoczęcie roku szkolnego. Zaczynało się dopiero o 10:00, więc miałam jeszcze trochę czasu. Otworzyłam szafę i zaczęłam przebierać. Miałam tysiące ubrań. Nie mogłam się zdecydować. Wahałam się pomiędzy :
                                                                         

a :

W końcu wybrałam ten drugi zestaw. Spojrzałam na wyświetlasz telefonu. Godzina 8:47. Zeszłam na dół. Była niesamowita cisza, tylko co chwilę odzywał się zegar w kuchni. Włączyłam telewizor i zaczęłam przełączać bezmyślnie kanały. Niestety, nic ciekawego nie było. Miałam nadzieję, że chociaż pooglądam sobie bajki dla dzieci, ale nic. Wyłączyłam telewizor i poszłam z powrotem do swojego pokoju. Wzięłam prysznic i założyłam ubrania na rozpoczęcie. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam. Przede mną stała Maggie. Przecierając oczy, powiedziała :
Ćeść, pźeplaśiam, źe pźeśkadźam, ale chciałam ci pźypomnieć, źe źa ćtely dni śą moje ulodziny. A tak poźa tym, to pięknie wyglądaś. 
Dziękuje. - po czym pocałowałam ją w czoło. Pamiętam, że za 4 dni masz urodziny i już wiem co ci dać.
Tak naprawdę to nie wiedziałam. Miałam zupełną pustkę w głowie.
Tak ? Powieź, ćo ?
Nie mogę. To jest niespodzianka. Musisz trochę poczekać.
Noo, okey. Aaa, jeśće jedno. Mama će woła.
Dobra, już schodzę. - zamknęłam drzwi i razem z Maggie zeszłyśmy na dół. Rzeczywiście, mama czekała na nas ze śniadaniem.
Hej, coś się stało ?  - spytała, gdy przekroczyłam próg kuchni. - Wczoraj tak wcześnie poszłaś spać.
Nic się nie stało. Po prostu byłam zmęczona podróżą i chciałam nabrać sił.
- Dobrze ci zrobił ten sen. Wyglądasz pięknie. 
- Dzięki. - odpowiedziałam.
Zjadłam śniadanie i zaczęłam się powoli zbierać.
- Może cie podwieźć ? - zaproponowała.
- Nie, dzięki. Przejdę się.
- Nina, proszę. Odprowadzisz przy okazji Maggie, bo ja muszę jechać od razu do pracy. 
- No dobra. - rzuciłam i wyszłam z domu.
Na dworze było ciepło. Po chwili poczułam wibracje w dłoni. Oczywiście dostałam SMS-a. Odczytałam :
- Hej, jesteś już w szkole ? -
Był od Miley. Odpisałam :
- Nie, mama mnie podwiezie. Spotkamy się w szkole. -
Wsiadłam do auta, a po chwili dołączyła do mnie Maggie z mamą. Ruszyłyśmy. Mama nie umiała jechać w ciszy, więc włączyła radio. Dobiegł mnie cichy dźwięk męskiego głosu :
-"The way that I've been holdin' on too tight with nothing in between . . ." 
Mamusiu, źlób głośniej. - wykrzyknęła Maggie.
Mama wykonała prośbę i podgłośniła. Po chwili Maggie już śpiewała :
"de śtoli of maj lajf, a ćejk hej hojm a dźwajw ol najt ciu kip hej hołp end ćiajm . . . iś fjooooooźeń"
Nagle mnie olśniło. Już wiem co dam Maggie na urodziny. - pomyślałam.
Właśnie zatrzymaliśmy się przy mojej szkole. Znowu to samo : ten sam, szary budynek, ten sam plac i to samo boisko. Wysiadłam i pomogłam wysiąść Maggie.
Okey, to pa. Powodzenia ! - odparła mama.
Dzięki, pa. - zatrzasnęłam drzwi i ruszyłyśmy w stronę przedszkola. To był pierwszy dzień Maggie w przedszkolu.
A jak tam nikt się źe mną nie źapźyjaźni ? - spytała.
Na pewno znajdziesz dużo przyjaciół. Nie przejmuj się. 
Nagle moje spojrzenie padło na Arthura. Stał w grupce z kolegami. Miał na sobie garnitur. Zetknęliśmy się spojrzeniami. Nagle zostawił ich i ruszył w moją stronę. O NIE !!!! Nie miałam ochoty z nim gadać. Przyspieszyłam krok.
Nina, czekaj. - usłyszałam za plecami jego głos. - Możemy pogadać ?
Teraz nie mam czasu, bo Maggie mam zaraz rozpoczęcie i muszę ją zaprowadzić. - szłam już po schodach prowadzących do przedszkola. - Może później.
Okey. To cześć.
Weszłam do środka. Pomogłam rozebrać się Maggie i zaprowadziłam ją do dużej sali, gdzie były już inne dzieci.
Okey, to przyjdę po ciebie, jak moje rozpoczęcie już się skończy.
Ćekaj, źośtań źe mną.
Nie mogę. Ja też mam rozpoczęcie. - po czym ucałowałam ją w czoło i ruszyłam w kierunku drzwi. -Będzie dobrze, nie przejmuj się. 
Kocham cię.
Ja też. Trzymam kciuki. - wyszłam z budynku. Ruszyłam w kierunku mojej szkoły. Po chwili poczułam wibracje w mojej dłoni. Dostałam SMS-a. Był od Sally :
- Gdzie jesteś ?? Za 5 min zaczynamy. Aaa jeszcze jedno. Pytał się o ciebie Arthur. -
Odpisałam :
- Zaraz będę. A co do Arthura : nie mam zamiaru z nim gadać :) - 
Weszłam do szkoły. Wszyscy byli już w auli. Zdjęłam płaszczyk i pobiegłam na salę. Przed wejściem zorientowałam się, że koło Sally i Miley nie ma już miejsca. Zauważyłam też, że jest mnóstwo nowych twarzy. To były pierwszaki. Niepewnym krokiem weszłam na salę. W pewnym momencie zauważyłam, że ktoś do mnie macha. To był Arthur.
Nina ! - krzyknął. - Chodź, tu jest wolne.
Nie chciałam tam iść, ale co mogłam zrobić. Przecież nie będę stała w holu. Powolnym krokiem ruszyłam w jego kierunku. Usiadłam, a w tym momencie dyrka zaczęła swoją przemowę :
Witam Was droga młodzieży ! Witam Was, mam nadzieję, że w pełnym składzie, po 3 miesiącach wakacji. Jestem pewna, że jesteście wypoczęci i pełni zapału do dalszej nauki.
Gdy wypowiedziała te słowa po auli przeszedł pomruk niezadowolenia.
Chciałabym również dodać, że mamy nowego nauczyciela. Jest nim pan Swift. Będzie on uczył biologii. 
Po sali rozniosły się oklaski, a potem jakiś mężczyzna podniósł się ze swojego krzesła i kilka razy skłonił.
A teraz . . . - kontynuowała dyrka. - Zapraszamy uczniów klas 2. i 3. do swoich klas, a naszych pierwszaków zostawiam ze swoimi nowymi wychowawcami. 
Nagle zrobił się szum i tłok, bo wszyscy zaczęli się zbierać. Ja też wstałam, ale ktoś mnie popchnął i wpadłam na kolana Arthura.
Och, sorry. Ja nie chciałam. - nasze spojrzenia się spotkały.
Dobra, nic mi nie jest. 
Jego usta powoli zaczęły zbliżać się do moich. Nie mogłam go pocałować. Co z Niall'em ?
Nie. Arthur. Sorry, ale nie. 
Wstałam z jego kolan i ruszyłam do wyjścia.

***************************************************************************************************************

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz