piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział XVIII

Niall

Byłem u Niny jeszcze przez 2 tygodnie. Zanim wyjechałem, musiałem porozmawiać z jej rodzicami. Na szczęście byliśmy sami w domu, bo Nina poszła gdzieś z Maggie.
- Wiem co się dzieje z Niną. - zacząłem. - Lepiej by było jakby państwo przeniosło ją do innej szkoły. Najlepiej żebyście również wyjechali z tego miasta.
- Mamy wyjechać ze stolicy ?! - Paweł oburzył się. - Nigdy w życiu ! Niby gdzie mamy się przenieść ? Trzeba wynająć dom, do tego znaleźć odpowiednią szkołę dla Niny i Maggie. Nie ! To nie ma sensu.
Paweł wziął do ręki laptopa. Chyba się przełamał, bo zauważyłem że w odbiciu szkieł jego okularów pojawiały się co jakiś czas domy mieszkalne. Mama Niny - Alice (nie sądziłem, że pochodziła z Holmes Chapel) wzięła mnie w tym czasie trochę na bok i zaczęła wypytywać o Ninę. Odpowiadałem zgodnie z prawdą. Alice coraz bardziej zanosiła się płaczem. Wziąłem ją w ramiona i nieco się uspokoiła.

Paweł

Zorientowałem się co i jak z mieszkaniem w innej części Polski, lecz nic nie przypadło mi do gustu. Nagle zadzwonił telefon. Odebrałem, sądząc że to któraś ciotka dzwoni i chce wpaść w odwiedziny.
- Halo. - usłyszałem znajomy głos. - Czy rozmawiam z Pawłem Królem ?
- Tak, przy telefonie.
- No stary brachu. W końcu dodzwoniłem się do ciebie.
- Przepraszam. My się chyba nie znamy. - odchrząknąłem. Próbowałem sobie skojarzyć głos z jakąś znaną mi osobą, ale nie potrafiłem. - Jak się pan nazywa ?
- Jak to się nie znamy ?! Dzwoni twój stary kumpel z ławki szkolnej.
No i dopiero teraz mnie oświeciło.
- Nazywam się Mateusz Kamień - imię i nazwisko powiedzieliśmy równocześnie.
- O cholera. Teraz sobie przypomniałem. Kopę lat jak się nie widzieliśmy. Opowiadaj co i jak.
-  Co ja ci będę przez telefon gadał. Spotkajmy się na małe piwko, co ? Gdzie mieszkasz ?
- A w stolicy sobie uwiłem gniazdko.
- Ooo, to się bardzo dobrze składa, bo ja właśnie przejeżdżam przez Warszawę i na kilka dni się tam  zatrzymam w jakimś hotelu.
- Przejeżdżasz przez Warszawę ? Jak to ?
- Ech . . - westchnął. - Wytłumaczę ci wszystko. To jak, dzisiaj wieczór ? O 19, pasuje ? W naszej starej knajpce ? Jeszcze ona stoi ?
- Jeszcze stoi. Do zobaczenia.
- No do zobaczenia. - odłożyłem słuchawkę.
Przecież to niemożliwe. - myślałem. - On tak po prostu nie mógł się pojawić znienacka. A w ogóle gdzie on teraz mieszka ? I czy ma żonę ? Na pewno ma. W końcu to był (i może nadal jest) casanova. Wszystkie laski na niego leciały.
- Kto dzwonił ? - z zamyślenia wyrwał mnie głos mojej żony.
- Yy . . A stary, dobry kumpel. Na pewno nie znasz. Mateusz Kamień.
- Och, no to rzeczywiście nie znam.
Spojrzałem na zegar kuchenny. Było grubo po 16.
- Zjesz coś ?
- Nie jestem głodny. Idę do siebie. - nadal nie mogłem otrząsnąć się po rozmowie. - Popracuję jeszcze nad nowym projektem. 
Tak naprawdę dręczyła mnie jedna rzecz. Mianowicie : gdzie mieszka Mateusz. Szybko odpaliłem laptopa i wpisałem w Goggle "Mateusz Kamień". Od razu wyskoczył mi jego profil na Facebook'u, jego Twitter i poczta. Nacisnąłem na Facebook, a później na zamieszkanie. Wolverhampton, Anglia - przeczytałem w myślach. - To tam mieszka ?
Nagle, bez pukania, wpadła do mojego pokoju Maggie.
- Och kochanie, coś się stało ?
- Tatusiu, źawieźieś mnie na balet ?
- Od kiedy ty chodzisz na balet ? - zdziwiłem się trochę. Byłem przekonany, że jestem na bieżąco w sprawach związanych z moimi córkami.
- No od dzisiaj. Źwieźieś mnie ?
Przypomniała mi się Nina. Jej problemy w szkole, samookaleczenie, nowe mieszkanie, nowa szkoła, wiele wydatków . .
- No przykro mi, ale niestety nie będziesz mogła tam pojechać. Nie mamy tak dużo pieniążków.
Zrobiła obrażoną minę i bez słowa wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami. Nie miałem jej tego za złe. W końcu też bym się wściekł, gdybym nie mógł pojechać tam gdzie chce. Spojrzałem na zegarek. 18:38.  Nie wierzę, że już jest tak późno. - powiedziałem, biorąc jakiś sweter i powoli schodziłem na dół.
- Alice, Maggie jest u siebie ?
- Tak a czemu pytasz ?
- Wiedziałaś o jej balecie ?
- No tak. Od dawna już mi o tym mówiła.
- Ach, ja jakoś nie słyszałem. Dobra, ja już będę leciał, bo się spóźnię.
- A gdzie ty się wybierasz ? Zaraz będzie kolacja.
- Idę się spotkać z tym Mateuszem.
- Tylko nie wróć za późno.
- No postaram się. Pa - wybiegłem z domu.

* kilka miesięcy później; Anglia, Wolverhampton *

Dowiedziałem się o wszystkim. Mateusz mieszka w Wolverhampton, ma żonę i trójkę dzieci. Pracuje jako tłumacz. Dowiedziałem się także, że chce opuścić Anglię i przenieść się gdzie indziej. I tak właśnie wylądowałem tutaj. Zamieniliśmy się mieszkaniami także Mateusz z rodziną przeprowadził się do Polski, do Warszawy, do naszego domu, a my do Anglii, do Wolverhampton, do jego domu. Znalazłem z Alice nawet szkołę dla Niny i Maggie.

Nina

To wszystko tak szybko się potoczyło. Wyjazd z Polski, nowa szkoła, nowe otoczenie, nowe mieszkanie . . Nie zdawałam sobie sprawy, że moje marzenia się jeszcze kiedyś spełnią. Chciałam uwolnić się od tego wszystkiego i rzeczywiście mi się udało. Chodziłam do szkoły tylko dla dziewczyn. Nie żeby mi coś przeszkadzało.  Pierwszy dzień był znośny. Zostałam przedstawiona wszystkim na wielkiej auli (trochę to dziwne, bo u nas jak ktoś nowy dochodził to nie było specjalnego zebrania, tylko normalnie wchodził razem z nami do klasy), później zapoznałam się ze swoją klasą, a na koniec zajęć wręczyli mi mundurek.
Oprowadzała mnie Jessica, moja nowa koleżanka.
- Tylko nie mów Jess. - zastrzegała, pokazując mi pracownię biologiczną i toalety. - Podobno kiedyś w pracowni hodowali gigantyczne żółwie, ale coś im nie wyszło i musieli się ich pozbyć. Szkoda. Tutaj mamy stołówkę. - powiedziała, wskazując na przestrzenne, oświetlone pomieszczenie. - Chodź, zaraz zacznie się lekcja.
Pociągnęła mnie za rękę, ale ja nie ruszyłam się z miejsca. Byłam zahipnotyzowana NIM. Stał w kolejce, oparty o ścianę. Jego włosy, lekko zakrywające uszy, jego oczy, jego usta - wszystko było idealne. Nie wiem w jaki sposób przyciągnął na siebie uwagę. Ocknęłam się, mocnym szarpnięciem Jessiki.
- Ej, co jest ? - spytała, podążając w kierunku, w którym utkwiłam wzrok.
- Kto to jest ? - wskazałam na niego palcem, tak jak małe dziecko, które chcę mieć jakąś rzecz. - I dlaczego on tu jest ? Przecież to jest szkoła dla dziewczyn.
- To Theo. Jest w naszym wieku. Najlepiej nie zadawaj się z nim. A jest tutaj, bo chłopcy nie mają sklepiku. Tam obok jest szkoła dla chłopaków. - szarpnęła mnie drugi raz, ale i tym razem nie ruszyłam się z miejsca. - Chodź już, bo na pewno się spóźnimy.
- Czemu mam się z nim nie zadawać ? - nie dawałam za wygraną.
- Bo on jest jakiś dziwny, zresztą sama się przekonasz.
Chciałam jeszcze spytać dlaczego jest dziwny, ale już nie zdążyłam, bo ona z całej siły pociągnęła mnie za sobą, tak że straciłam go z pola widzenia. Do końca dnia nie mogłam zapomnieć o tajemniczym Theo. Był dla mnie zagadką, którą musiałam odgadnąć.

***************************************************************************************************************
Witam po mojej długiej nieobecności. Aby zakończyć wakacje, dodaje nowy rozdział.
Dzisiaj także urodziny Liasia, dlatego .  Wszystkiego Najlepszego Liam !
Buziaki / Jane

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział XVII

Nina

Z samego rana pojechałam do szpitala. Sama. Nie chciałam żeby ktoś mi przeszkadzał. Weszłam do pokoju Louis'a. Jeszcze spał. Słodki. I jak go tu nie kochać ? Nina, ocknij się. - mówiłam do siebie. - Masz Niall'a. On jest dla ciebie najważniejszy. Odgarnęłam jego włosy z czoła. Poruszył się. Ale nie przeze mnie. Zaczął przewracać się z boku na bok i wypowiadać słowa. Mówił : Uciekaj Nina. UCIEKAJ ! Nie pozwól mu cię złapać. On jest niebezpieczny. Uciekaj. . Proszę. Przed kim miałam uciekać ? Kto to był ?
- Louis. - lekko nim potrząsnęłam.- Obudź się. To tylko zły sen.
Jeszcze bardziej zaczął się rzucać. Chciałam go jakoś uspokoić.
- Louis, proszę. Obudź się ! - krzyczałam.
To nic nie dało. Zawołałam doktora. Teraz stałam za szybą i przypatrywałam się wszystkiemu. Louis w końcu się obudził. Zauważył mnie i pomachał. Uśmiechnęłam się tylko. Wyszedł doktor i powiedział :
- Może pani porozmawiać z chłopakiem. - i odszedł.
Nie odezwałam się. Weszłam do środka.
- Wszystko w porządku ? - spytałam, siadając koło niego.
- No chyba. Więc . . teraz możemy pogadać.
- O co chodzi ?
- Yyy . . . Nie wiem jak zacząć. - zaciął się. - Chodzi o to, że . . . chyba się w tobie za . . zakochałem.
- Haha. Żartujesz ?
- Ja nigdy nie żartuje w takich sprawach. - spojrzał mi głęboko w oczy. - I właśnie ty dzisiaj mi się śniłaś. To było okropne. Ktoś cię gonił. Był niebezpieczny. - opowiadał z taką troską w głosie, że chciało mi się płakać. - Bałem się o ciebie, ale nie mogłem nic zrobić. Coś mnie sparaliżowało. Stałem i tylko się patrzyłem.
- Ale to tylko zły sen. Nic mi się nie stanie.
- Jesteś bardzo pewna. Moje sny się czasem spełniają.
- Nie wierzę w sny. - podeszłam do okna. - Zayn, Harry i Eleanor tu idą. Ja już będę uciekała.
- Nie idź jeszcze. - chwycił mnie za nadgarstek.
- Przyjdę tu jeszcze z moją siostrą.
- Kiedy ?
- Możliwe, że wieczorem.
- Trzymam cię za słowo. Do zobaczenia.
Dałam mu buziaka w policzek. - Do zobaczenia. - wyszłam.

* kilka tygodni później; noc sylwestrowa *

Zostałam sama w domu. Rodzice pojechali gdzieś na imprezę, a Maggie była u koleżanki. Idealna noc żeby odejść z tego świata. Włączyłam laptopa i weszłam na Twittera. Miliony komentarzy o mnie. Nawet były o cięciu. Ktoś musiał to zauważyć. No trudno się mówi. Tego tak łatwo nie da się ukryć. Odłożyłam laptopa i podeszłam do szafy. Trzeba się jakoś wystroić. Wybrałam to :

Udałam się do kuchni. Wybrałam najostrzejszy nóż jaki znalazłam i wróciłam do pokoju. 
Jeszcze list pożegnalny do rodziców, Maggie i Niall'a. Wyciągnęłam jakąś kartkę, długopis i zaczęłam :
- Kochani rodzice
Dziękuje Wam za to że byliście ze mną przez te 16 lat, za to że zawsze mogłam na Was liczyć, za to że nigdy mnie nie odtrąciliście . . Wiem jak Wam będzie trudno, ale muszę to zrobić. Straciłam już cały sens swojego życia. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Teraz kilka słów do Maggie : Kochana, wiem że obiecałam ci tyle rzeczy. Niestety ich nie wypełnię. Jesteś jeszcze zbyt mała by to zrozumieć. Byłaś moją najlepszą siostrzyczką i przyjaciółką na świecie. Każdy chciałby mieć taką siostrę. I teraz nadszedł czas na Niall'a. Kochanie, tyle razem przeszliśmy. Taki związek na odległość. Mam do Ciebie jedną prośbę. Staraj się, aby każdy dzień przyniósł Ci coś wspaniałego. Żyj tak aby każda chwila była Twoją ostatnią. Wiem, że to będzie dla Ciebie ciężkie do wykonania, ale postaraj się. Kocham Was wszystkich . . Nina -
Włączyłam telewizor. Zostało kilka minut do północy. Mocno przycisnęłam ostrze noża do miejsca, gdzie znajdowała się główna żyła. Ostrze twarde, stalowoszare, zimne i nieubłagane. Jego fotografie. Wilgotne od łez i wyblakłe zdjęcia, na których był ON, on ze mną; podarte leżały rozrzucone obok mnie na podłodze. Miały odpłynąć zmyte przez moją własną krew . . Wiedziałam, że kiedyś nas rozdzielą, więc było mi wszystko jedno czy umrę teraz czy później. Dobiegł mnie głos prezenterki w telewizji :
- Uwaga odliczamy . . - krzyknęła. - Dziesięć . . Dziewięć . . Osiem . . Siedem . . Sześć . . Pięć . . Cztery . . 
Dokończyłam razem z nią :
- . . Trzy . . Dwa . . Jeden . . Żegnajcie wszyscy. - po czym przyjechałam ostrzem noże po skórze. Zrobiłam tak kilka razy. żeby mieć lepszy efekt. Krew zaczęła spływać po mojej ręce na puszysty śnieżnobiały dywan. Wszystko przed oczami zaczęło mi się zamazywać. Nagle usłyszałam z dołu otwieranie drzwi i czyjś głos :
- Nina, już jesteśmy ! - prawdopodobnie był to głos mamy. - Przyjechaliśmy trochę wcześniej żeby świętować ten Nowy Rok z tobą.
Mi już teraz było wszystko jedno. I tak odejdę z tego świata.
Później zawołała do taty :
- Kochanie, zanieś Maggie do jej pokoju. Chyba już zasnęła.
Usłyszałam ciche kroki i znowu otwieranie drzwi. Ostatkiem sił skierowałam głowę w stronę dochodzącego światła. Mama krzyknęła, gdy mnie zobaczyła, choć ja usłyszałam tylko jej normalny głos wypowiadający moje imię. Podbiegła do mnie i zaczęła mną potrząsać.
 - Nina. NINA ! Obudź się ! - wołała. - Nie odchodź. Paweł, dzwoń po karetkę. - skierowała się do taty.
Potem GO zauważyła. Mam na myśli nóż. Wzięła do ręki i zaczęła swój monolog :
- Jak mogłaś tak postąpić. Ty normalnie zwariowałaś ! Dobrze, że Maggie tego nie widziała. Kto wie czy nie postąpiłaby tak samo . . 
Tylko co drugie wpadało mi od ucha. Byłam w ciężkim stanie i miałam jeszcze wysłuchiwać jej kazań ? Co to, to nie ! Nagle wszystko ucichło : głos taty, który rozmawiał przez telefon, głos mamy, która nadal prowadziła swój monolog (nie byłam w 100 % pewna czy nadal mówiła, ale wywnioskowałam to przez ruch jej warg), prezenterka w telewizji . . Traciłam kontakt z rzeczywistością. Dopadła mnie ciemność . . Gdy otworzyłam oczy, znajdowałam się w jakimś białym pomieszczeniu. Rozejrzałam się na boki. Obok mnie stała jakaś maszyna, która wydawała dźwięk typu : PIP ! PIP ! PIP ! I tak cały czas. Próbowałam się podnieść, ale nie mogłam. Za mało sił we mnie.. Tymczasem przyszła pielęgniarka. Dała mi jakieś tabletki i zaraz po tym znowu zasnęłam. Śniło mi się, że byłam zamknięta w jakieś wysokiej wieży. Co jakiś czas przychodziły jakieś małe skrzaty i dawały mi coś w rodzaju malin tylko, że te maliny były koloru żółtego. Jadłam je i zaraz po tym stawałam się coraz mniejsza. I mniejsza, i mniejsza.. W końcu wyglądałam jak mrówka.. Nagle jeden z tych skrzatów podniósł swoją nogę i zgniótł mnie. ZGNIÓTŁ mnie ! Tak najnormalniej w świecie. Obudziłam się z krzykiem i oczywiście cała mokra. Zaraz przybiegła do mnie pielęgniarka i bez słowa podała mi ręcznik, a potem wstrzyknęła mi coś do kroplówki. Znowu zasnęłam.

* po powrocie ze szpitala; w domu *

W szpitalu byłam, z tego co wiem, jakieś 2 tygodnie. To naprawdę dużo. Gdy Niall się o tym dowiedział od razu zamówił lot do Polski. Czekaliśmy na niego w hali przylotów. Ja, mama, tata i Maggie. Nareszcie przyleciał jego samolot. Gdy wyłonił się z pośród tłumu, Maggie od razu do niego podbiegła. Podniósł ją z ziemi i podarował jej soczystego buziaka w policzek. Cały on ! Ja poczekałam aż Maggie go do nas przyprowadzi, bo ja nie miałam siły jeszcze chodzić Dziwię się, że w ogóle tu przyjechałam. Lekarz kazał mi wypoczywać. W końcu padłam mu w ramiona. Bez żadnego słowa objął mnie i mocno do siebie przytulił. Poczułam jego perfum. Ten sam co zawsze Chanel Blue. Ubrany był z resztą normalnie :

I o dziwo ! Nie miał żadnej ochrony. Odważniaczek. W czasie podróży do mojego domu w ogóle nie rozmawialiśmy. Dopiero w moim pokoju, gdy Niall już się rozpakował (rodzice zgodzili się żeby Niall spał u mnie, ale na podłodze) zaczął niepewnie rozmowę. 
- Dlaczego to zrobiłaś ?
Ja bez słowa wzięłam do ręki laptopa, wystukałam w Goggle "twitter" i pokazałam mu wszystko. WSZYSTKO ! Przytulił mnie mocno, a ja zalałam się łzami.
- Wszystko w porządku. Teraz jestem przy tobie i będę cię chronił.
- A jak wyjedziesz, znów będzie tak jak dawniej.
- Nie będzie. Postaram się o to. A teraz pokaż mi to ?
Domyśliłam się, że chodzi mu o moje blizny - Po co ?
- Chcę wiedzieć ile razy byłem potrzebny, a mnie nie było.
Tym razem ja go przytuliłam. Później mama zawołała nas na kolację. Ciepła herbatka i wspaniałe kanapki mojej mamy od razu poprawiały mi humor. Niall'owi chyba też. Gadaliśmy do 3 w nocy. Wspaniale, że znowu mogłam go zobaczyć, poczuć, dotknąć . . 

***************************************************************************************************************