piątek, 7 marca 2014

Rozdział XIV

* kilka dni później *

Nina

Gdy się obudziłam przez okno wpadały pierwsze promyki słońca. Zapowiadał się słoneczny, piątkowy poranek. Spojrzałam na wyświetlacz komórki. Była 8:03. Nadal nie mogłam zapomnieć o złośliwym komentarzu Blanci. Wstałam i jak zwykle udałam się do łazienki. Zajęcia zaczynały się dopiero o 8:50, więc miałam sporo czasu, aby się zrelaksować poranną kąpielą. Gdy wyszłam z łazienki moja automatyczna sekretarka oznajmiła :
- Nina, to ja. Wiem, że trochę za wcześnie, ale to ważna sprawa. No więc . . wszystko załatwione. Przyjeżdżamy dziś o 16:07. Mam nadzieję, że się cieszysz. Do zobaczenia w Polsce. -
- Niall jesteś wspaniały ! - wykrzyknęłam. - Kocham cię.
Ruszyłam do szafy i wybrałam to :
                       

We wspaniałym  humorze wyszłam z pokoju. Na dole w kuchni nie było jeszcze nikogo. Pomyślałam, że zrobię niespodziankę i przygotuję śniadanie. Otworzyłam lodówkę i zastanawiałam się na co rodzice mieliby ochotę.
- Mamie i tacie zrobię omlet . . . - pomyślałam, wyciągając jajka. - . . . a sobie i Maggie tosty. - po czym włączyłam toster.
Po chwili były gotowe, ale omlet potrzebował jeszcze kilku minut. Tymczasem zajęłam się stołem. Nagle usłyszałam głosy dochodzące z góry. Mama i tata już się obudzili. - pomyślałam. - A Maggie też zaraz zejdzie. - Ruszając się jak błyskawica zaparzyłam kawę i powykładałam jedzenie na stół.
- Co tak ładnie pachnie ? - usłyszałam głos mamy.
- Dzisiaj to ja jestem szefem kuchni. - oznajmiłam. - Mam nadzieję, że nie zatrujecie się tak jak ostatnio na imieninach u cioci.
Zaśmiała się.
- Och, nie przesadzaj. - uśmiechnęła się. - Przecież ta sałatka nie była aż taka zła . . .
- Nie była aż taka zła ? - do rozmowy wtrącił się tata. - Kochanie, ja po niej musiałem wypić dwie szklanki wody.
- Wsypało jej się odrobinę za dużo pieprzu. - usprawiedliwiała mnie mama. - To się zdarza. No więc co nam przygotowałaś ?
- Dla was omlet i świeżo zaparzona kawa, a ja i Maggie mamy tosty.
- Bźmi pyśnie ! - wykrzyknęła Maggie, dosiadając się do stołu. - A ty dlaćego jesteś taka śćęśliwa ?
- To jest tajemnica. - powiedziałam. - Wszystkiego dowiesz się jutro. - dokończyłam śniadanie. - No dobra, ja już będę się zbierać do szkoły. Maggie idziesz ze mną ?
- Tak, tylko muśę jeśćie ćoś wźiąć. - po czym pobiegła do swojego pokoju.
Ja w tym czasie wyszłam na dwór. Słońce musnęło mnie po twarzy swoimi ciepłymi promieniami. Po chwili obok mnie zjawiła się Maggie.
- No to jak, moźemy juź iść ? - spytała.
- Pewnie. - wzięłam ją za rękę.
Przez większą część drogi do szkoły szłyśmy w milczeniu. W pewnym momencie Maggie odezwała się :
- Nina, to plawda, źe Zayn będźie się źenić ?
- Skąd ci to przyszło do głowy ?
- No bo ćiytałam ośtatnio w intelnecie, źe poźnał jakąś śławną piśenkalke.
- To, że ją poznał nie oznacza, że od razu ma z nią wziąć ślub. - wyjaśniłam. - Zayn musi ją dobrze poznać, musi między nimi zaiskrzyć. Wtedy dopiero mogą zostać parą albo mogą zostać przyjaciółmi.
- Ćyli tak jak międźy tobą a Niall'em ?
- Rzeczywiście. - zaśmiałam się. - Tak jak między mną a Niall'em.
Powoli zbliżałyśmy się do szkoły.
- Odplowadziś mnie ?
Wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Była 8:37.
- Okey, ale szybko. - po czym szybkim krokiem, a może nawet biegiem, ruszyłyśmy do przedszkola.
Pomogłam rozebrać się Maggie i zaprowadziłam ją do sali, gdzie znajdowały się już inne dzieci.
- To do zobaczenia. - uklękłam i pocałowałam ją w czoło. - Masz jeszcze dzisiaj jakieś dodatkowe zajęcia ?
- Mhm. - przytaknęła. - Nieśtety mam jeśćie dwie godźiny wkuwania jęźyka angielśkiego. 
- Nie przejmuj się. - pocieszałam ją. - Mama cię odbierze i na pewno pojedziecie kupić jakieś potrzebne rzeczy na jutrzejsze przyjęcie. 
- Właśnie, bo ja jutlo mam ulodziny. - wykrzyknęła.
- Muszę już lecieć. - podeszłam do drzwi. - Pa, baw się dobrze. - wyszłam z przedszkola i biegiem ruszyłam na swoje zajęcia.
Moja klasa właśnie wchodziła na salę. Pierwszy miałam W-F. Przebrałam się szybko i biegiem wypaliłam na salę.
- Nina King ? - nauczycielka sprawdzała obecność. - Czy jest na sali Nina King ?
- Jestem, proszę pani. - powiedziałam ostatkiem sił.
- Niestety, muszę ci zaznaczyć spóźnienie. - odparła.
Ustawiłam się na końcu szeregu.
- Wykonać rozgrzewkę. - poleciła nauczycielka. - Dzisiaj zagramy w siatkę z chłopakami.
Każdy rozgrzewał się na swój sposób. Inni się rozciągali, inni wykonywali swój własny zestaw ćwiczeń, a inni po prostu siedzieli na ławce i piłowali paznokcie. Utworzyliśmy trzy drużyny i zaczęliśmy grę. Nasza drużyna grała pierwsza, a przeciwnikami była drużyna Blanci. Na szczęście w mojej drużynie była Miley, ja i reszta chłopców, wiec byłam pewna, że wygramy ten mecz. Natomiast u Blanci z chłopaków był tylko Arthur. Pierwsza rozgrywała Blanca. Skupiła się, podniosła głowę i popatrzyła na mnie, a później na Arthura. Przeniosłam wzrok na niego, a wtedy wykonała serw. Był niski i mocny, ale chłopacy dobrze to rozegrali. Ostatnie odbicie należało do mnie Miałam zamiar zrobić ścięcie. Podskoczyłam i z całej siły odbiłam piłkę.
- Tak ! - wykrzyknęłam.
Dziewczyny z przeciwnej drużyny nie miały szans tego przyjąć. Teraz serwowała Miley. Wyszedł jej piękny serw, ale przeciwnicy też ładnie przyjęli. Do gry wkroczył Arthur. Zrobił niezłe ścięcie, ale Miley pięknie to przyjęła. Podała do Jonasza, a on do mnie. Znów miałam zamiar zrobić ścięcie i znów się udało. Po kilkunastu rozegraniach nasza drużyna zwyciężała. Było 17 : 08. Teraz piłka była w rękach przeciwników. Serwowała Blanca. Znowu skierowała wzrok na mnie, a później na Arthura. Uczyniłam to samo. Wtedy niezapowiedzianie odbiła piłkę. Gdy się ocknęłam było już za późno. Piłka z wielką mocą uderzyła we mnie. Bezwładnie upadłam na podłogę. Wszyscy zbiegli się nade mną.
- Nina, wszystko w porządku ? - spytała nauczycielka.
- Tak, tak. To tylko drobne stłuczenie. - wstałam, jęcząc. - Nic mi nie jest. Możemy grać dalej.
- Ale jesteś pewna ?
- Tak, jestem.
- Mocna dziewczyna. Dobra, no więc gramy dalej. - oznajmiła. - Blanca, rozgrywasz. 
Blanca ponownie skupiła się, ale tym razem nie spojrzała się w moją stronę, ani w stronę Arthura. Nagle zakręciło mi się w głowie. Znów upadłam na podłogę. Gdy się ocknęłam koło mnie klęczał Arthur.
- Co się dzieje ? - spytał.
- Nie wiem, zakręciło mi się w głowie. - próbowałam wstać, ale za bardzo bolała mnie głowa i nie mogłam.
- Arthur, zanieś ją do pielęgniarki. - odezwała się nauczycielka.
- Dobrze. - odparł, wziął mnie na ręce i wyszedł z sali.
Gabinet pielęgniarki znajdował się w budynku przedszkola. W takim razie musieliśmy iść tak przez cały korytarz i podwórze, na którym z pewnością były przedszkolaki, w tym Maggie.
- Teraz jesteś lżejsza niż kiedyś. - odezwał się, gdy szliśmy przez korytarz.
- Dzięki ? - spytałam. - Wiem, że chciałeś się podlizać nauczycielce, ale teraz możesz mnie postawić na ziemię.
- Nie chciałem się podlizać. Chciałem być tylko koleżeński. - wyjaśnił. - Ale skoro chcesz iść o własnych siłach to proszę. - postawił mnie na podłodze, na samym środku korytarza. Nie było niczego, żeby się podeprzeć. Zachwiałam się. W ostatniej chwili Arthur mnie złapał.
- Nadal chcesz iść o własnych siłach ? - spytał z uśmieszkiem, biorąc mnie z powrotem na ręce.
- Arthur, przestań się drażnić. - chciałam być oburzona, ale chyba mi nie wyszło, bo po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Uwielbiam się z tobą drażnić. - odparł. - Pamiętam te czasy, gdy się z tobą drażniłem. Jak ty wtedy śmiesznie wyglądałaś. Chciałaś być oburzona, ale to ci nigdy nie wychodziło, bo zawsze wybuchałaś śmiechem.
- Chodźmy już.
- odezwałam się, chcąc odgonić wspomnienia. - Pielęgniarka nie będzie czekać.
Ruszyliśmy w stronę drzwi prowadzących na podwórze. Na zewnątrz przedszkolaki bawiły się na placu. Przeszliśmy koło nich i ruszyliśmy po schodach. W pewnym momencie Arthur zatrzymał się.
- Co się dzieje ? - spytałam.
- Wszystko w porządku. - odparł. - Po prostu zmęczyłem się.
- Patrzcie, zmęczył się.
- powiedziałam z lekką kpiną. - Takie ciacho na całą szkołę, wszystkie dziewczyny za nim szaleją, dwa razy w tygodniu chodzi na siłownię, a teraz mówi, że się zmęczył.
 Zrobił obrażoną minę.
- No dobra. - uśmiechnęłam się.
Już bez żadnych przeszkód dotarliśmy do pielęgniarki. Po obejrzeniu mojej prawej ręki stwierdziła, że mam wybity bark, założyła mi opatrunek i poleciła żebym pojechała jak najszybciej do lekarza.

* w tym samym czasie *

Liam

Wszystkie rzeczy już spakowane. Była 11:41. Wylot mieliśmy o 13:22, więc zostało nam jeszcze trochę czasu. Poszedłem do swojego pokoju i usiadłem przy pianinie. Nie pamiętałem już kiedy ostatnio grałem. Przejechałem palcami po klawiszach. Dźwięki były mi znane, ale wydawały się obce. Zagrałem coś naszego - Moments. To była moja ulubiona piosenka. Po chwili uświadomiłem sobie, że ktoś mnie obserwuje. Odwróciłem głowę i zobaczyłem przed sobą Niall'a.
- Nie przestawaj. - powiedział. - Lubię słuchać jak grasz.
Spełniłem jego prośbę i dokończyłem utwór.
- Jak myślisz, siostra Niny ucieszy się z naszych odwiedzin ? - spytałem.
- No pewnie. - odpowiedział bez najmniejszego wahania. - Maggie nas uwielbia i szaleje za Zayn'em.
- Kto za mną szleje ? - usłyszeliśmy głos, a później do pokoju wkroczył Zayn.
- Maggie, siostra Niny. - wyjaśnił Niall. - Podobno cały czas mówi o tobie i śpiewa tylko twoje kwestie.
- Och. - westchnął Zayn.
- Skoro jest nas większa część zespołu . . . - uśmiechnąłem się. - . . . to może wybierzemy piosenkę, którą zaśpiewamy ?
- Dobry pomysł. - przytaknął Niall. - Zastanawiałem się nad Kiss You, Heart Attack albo Best Song Ever.
- Może Best Song Ever. - poparłem. - Tam Zayn ma niezłe solówki. Co o tym myślisz ? - zwróciłem się do Zayn'a.
- Może być, ale myślałem o Rock Me.
- To też jest dobre. - przytaknął Niall.
- Normalnie, tragedia. - westchnąłem. - Zayn, idź po Louis'a i Harry'ego. Może oni mają jakieś pomysły.
Zayn wybiegł, a po kilku minutach był z powrotem, włócząc za sobą Harry'ego i Louis'a.
- O co chodzi ? - spytał zaspanym głosem Harry.
- Jak wiesz, jesteśmy zaproszeni na przyjęcie urodzinowe do Polski. - zacząłem. - Mamy prezenty, spakowaliśmy już walizki, wylot mamy o 13:22, ale jest pewien problem. Nie mamy piosenki i stwierdziliśmy, że wy nam pomożecie.
- Okey, no to do roboty. - Louis klasnął w dłonie. - Chcecie szybkie czy wolne kawałki ?
- Takie . . . w miarę. - odparł Zayn.
- No to może Teenage Dirtbag ? - zaproponował Harry.
- Super. - krzyknąłem. - O to nam chodziło. Mówiłem, że nam pomogą.
- Okey, no to zaczynamy. - powiedziałem i wziąłem się za rozdawanie mikrofonów. - Może skorzystamy z - podkładu z YouTube ?
- Wiesz, co ? Lepiej zadzwonię po Josh'a i resztę chłopaków. - zaproponował Niall i wykręcił numer.
Po chwili zjawili się koło nas chłopcy.
- No więc, co chcecie zaśpiewać ? - spytał Josh.
- Teenage Dirtbag. - odpowiedzieliśmy chórem.
Przeszliśmy do pokoju muzycznego, gdzie znajdowały się wszystkie instrumenty.
- Okey, to zaczynamy. - powiedział Harry.
Każdy po kolei śpiewał swoją kwestię. Na koniec Louis odezwał się :
- Uważam, że wyszło nam nieźle. Musimy jeszcze trochę refren poprawić.
- Och, Louis - odezwał się Niall. - Daj spokój. Wyszło nam fantastycznie ! Myślę, że Maggie spodoba się niespodzianka.

* po szkole *

Nina

Zamówiłam taksówkę i wybrałam się do pierwszego lepszego hotelu. Musiałam przecież zarezerwować pięć pokoi. Gdy zajechałam przed hotel odezwał się dzwonek mojego telefonu. Dzwoniła mama.
Nina, gdzie jesteś ?
Rozejrzałam się.
Jestem na ulicy Jana Pawła II, koło hotelu The Westin Warsaw.
A po co ty tam jesteś ?
Dowiesz się jutro. - szłam w kierunku hotelu. - To dla Maggie.
Dzwoniła pani dyrektor i mówiła, że jesteś poszkodowana, to prawda ?
Tak, wypadek na W-F. To nic poważnego.
Mam nadzieję.
Odbierz dzisiaj Maggie ze szkoły i weź ją na jakieś małe zakupy na jutrzejsze przyjęcie. Proszę. powiedziałam błagającym głosem. - Potrzebuję trochę wolnego czasu, żeby to wszystko ogarnąć.
Dobra, coś wymyślę. Uważaj na siebie.
Okey. - rozłączyłam się i weszłam do hotelu.
W środku było przytulnie i nowocześnie. Na samym środku stała kanapa, a obok niej stół. Dalej były ogromne schody, pnące się w górę. Podeszłam do recepcji i spytałam :
- Czy mają państwo wolne pokoje ?
- Tak, w czym pomóc ?
- Chciałabym zarezerwować 5 pokoi. Najlepiej obok siebie.
- Dobrze, ale proponuję jeden wspólny pokój podzielony na 7 pomieszczeń : 5 pokoi, łazienka i salon.
- Brzmi świetnie. W jakiej cenie ?
- Za jedną noc 1.200 zł.
- To nie drogo. Mam teraz zapłacić czy później ?
- Jak pani wygodnie. To na kogo zarezerwować ?
- Nina Król. - spojrzałam na wyświetlacz komórki. Była 16:02. - Niedługo powinni się zjawić lokatorzy. - po chwili w mojej ręce zadrżał telefon i dobiegł mnie dźwięk mojego dzwonka. Dzwonił Niall. - - Przepraszam na chwilę. - po czym pospiesznym krokiem ruszyłam w kierunku drzwi. Odebrałam.
- Cześć. - wypaliłam pierwsza. - Gdzie jesteście ?
- Na lotnisku. Właśnie wsiadamy do taksówki, a ty ?
- Powiedzcie kierowcy żeby jechał na ulicę Jana Pawła II przy hotelu The Westin Warsaw. Tam się spotkamy. Uważaj na siebie. Kocham cię. Do zobaczenia na miejscu.
Ja ciebie też. Już nie mogę się doczekać . . .
Rozłączyłam się i czekałam ze zniecierpliwieniem na taksówkę. Mijały kolejne minuty, a oni wciąż nie przyjeżdżali. W końcu po hotel podjechała taksówka. Powoli zatrzymywała się. Po chwili zaczęli z niej wysiadać jacyś mężczyźni. Wszyscy ubrani w dresy. Jeden z nich, zauważając mnie, pobiegł w moim kierunku. Rozpoznałam, że to Niall. Już mieliśmy się przytulić, gdy nagle zatrzymał się.
- Co ci się stało w rękę ? - spytał.
- To nic poważnego. Wypadek na W-F. - uśmiechnęłam się. - Chodź, przytul mnie.
On ostrożnie przycisnął mnie do siebie. Znów poczułam jego serce tętniące tuż przy moim. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach.
- Co się dzieje ? - spytał, puszczając mnie.
- Nic, po prostu coś mi wpadło do oka. - dałam mu solidnego buziaka w usta. - Chodź, przywitam się z wszystkimi.

* wieczorem; hotel *

Niall

Wszystko było załatwione. Sala, nagłośnienie, instrumenty . . Jeszcze nie mogłem napatrzeć się na Ninę, chociaż już musiała iść.
- Będę tęsknił. - powiedziałem, gdy wyszliśmy na zewnątrz budynku. - Zadzwoń jak przyjedziesz do domu, dobrze ?
- Chyba już dzisiaj nie dam rady. Jestem zbyt zmęczona.
- No to daj buziaka i jedź, bo na pewno się o ciebie niepokoją.
Wykonałam prośbę, a po chwili, nawet nie wiem kiedy, zjawiła się obok mnie taksówka.
- Do zobaczenia jutro. - odparł na pożegnanie i zamknął drzwi.

***************************************************************************************************************